Warszawa 1.IV.2014
Paweł Bożyk
ROLA PRZEMYSŁU W FAZIE
POSTINDUSTRIALNEJ
1.
Pojęcie
postindustrialnej fazy rozwoju współczesnego kapitalizmu
W literaturze przedmiotu przeważa
pogląd, iż początkiem historycznych przeobrażeń w strategii
rozwoju gospodarczego współczesnej gospodarki światowej była druga połowa XX
wieku i początek bieżącego stulecia. Ich wyrazem jest przechodzenie z
industrialnej do postindustrialnej fazy rozwoju.
W pierwszej fazie poszczególne kraje
koncentrowały się na rozwoju coraz bardziej zdywersyfikowanych branż, od
surowcowych – począwszy a na przemyśle przetwórczym – skończywszy. Procesowi
temu towarzyszyła dywersyfikacja struktury produkcji.
W fazie postindustrialnej strategia
rozwoju w poszczególnych krajach zostaje podporządkowana kryteriom rozwoju
gospodarki światowej jako całości, czego wyrazem jest liberalizacja pewnych
branż i produkcji towarów w jednych krajach na rzecz innych, ścisła
współzależność rozwoju produkcji materialnej i niematerialnej, a także
zastępowanie produkcji materialnej – produkcją usług.
Ten wyraźnie schematyczny punkt
widzenia wywarł głęboki wpływ na podejście wielu ekonomistów i działaczy
gospodarczych do rozwoju przemysłu na całym świecie, w tym także w
Polsce.
- Transformacja przez likwidację
W Polsce zdecydowało to o
transformacji systemowej, w tym zwłaszcza o przekształceniach w
przemyśle. Zwyciężyło przekonanie, że udział przemysłu jako schyłkowego działu
gospodarki powinien ulec wyraźnemu zmniejszeniu.
Stąd dążenie do wyprzedaży i likwidacji przedsiębiorstw przemysłowych za
wszelką cenę. Przekonane były, co do tego wszystkie partie; prawicowe, lewicowe
i centrowe, a należący do tych partii ministrowie przekształceń własnościowych:
Kuczyński, Lewandowski, Kaczmarek, Gruszecki i inni ścigali się w pomysłach jak
najszybciej zlikwidować państwowe przedsiębiorstwa przemysłowe doprowadzając je
do bankructwa bądź też sprzedając kapitałowi zagranicznemu za symboliczną
złotówkę.
Pomagał im w tym jak tylko mógł
ówczesny wicepremier i minister finansów Leszek Balcerowicz. Od niego zależał
przecież stopień dewaluacji złotego, determinowany przez poziom kursu
walutowego; Balcerowicz zdecydował się na maksymalny zakres tej dewaluacji.
Przedsiębiorstwa państwowe pozbawione jednocześnie ochrony taryfowej i
pozataryfowej, a także subwencji bankrutowały jedno po drugim. Łącznie po roku
1989 zlikwidowano 657 zakładów przemysłowych wybudowanych po wojnie. Stanowiło
to 41% wszystkich przedsiębiorstw zbudowanych w PRL-u.
pozbawiło pracy 834 tysięcy pracowników, tyle, ile wynosiło zatrudnienie w
przemyśle w okresie międzywojennym.
Wśród zlikwidowanych przedsiębiorstw
wyjątkowo duży był udział zakładów zatrudniających ponad 1000 osób; ubyło ich
242, a łączna utrata miejsc pracy z tego tytułu wyniosła aż 640 tys. osób,
czyli 78% zlikwidowanych miejsc pracy w przemyśle. Co ciekawsze, często
zlikwidowane przedsiębiorstwa duże były najsilniejsze ekonomicznie,
najnowocześniejsze technologicznie i organizacyjnie. Mimo to
prywatyzatorzy nie mieli dla nich litości wychodząc z założenia,
że w fazie postindustrialnej wielkie przedsiębiorstwa nie będą miały racji
bytu. Podstawę takiego rozumowania stanowiła sformułowana przed pięćdziesięciu
laty doktryna Schumpetera, iż „małe jest piękne”; trzeba więc chronić małe
przedsiębiorstwa, oddając je w prywatne ręce. Wielkie zaś trzeba rozparcelować
na małe i jeżeli się uda, sprzedać prywatnym inwestorom, jeżeli zaś nie będzie
na nie popytu – zlikwidować. Na ogół więc likwidowano sprzedając za bezcen
także pomieszczenia po nich na kluby młodzieżowe, na tzw. lofty, a więc
mieszkania dla koneserów, snobów, a także centra handlowe. Duża część hal
produkcyjnych, pozostałości po tych przedsiębiorstwach, do dzisiaj straszy
okolicznych mieszkańców. Przykładem może być stocznia Gdańska.
Według szacunków
dla około 10% likwidowanych przedsiębiorstw nie było ratunku.
Nie nadawały się one bowiem do modernizacji, gdyż w międzyczasie zmieniły się radykalnie
technologie produkcji. Przykładem może być zastąpienie górniczej metody
produkcji siarki – odzyskiwaniem jej w procesie rafinacji ropy naftowej. Część
przedsiębiorstw trzeba było zlikwidować ze względu na niemożliwe do obniżenia
bardzo wysokie koszty produkcji. Pewien procent przedsiębiorstw nie miał szans
na przeżycie ze względu na ostre reżimy ochrony zdrowia i środowiska
naturalnego (np. przedsiębiorstwa wytwarzające płyty azbestowe).
90% przedsiębiorstw zlikwidowano
jednak ze względów dogmatycznych, wśród których do najważniejszych należało
przekonanie, że przedsiębiorstwa państwowe nie mają racji bytu, gdyż, jakby z
natury, są mniej efektywne niż przedsiębiorstwa prywatne. Niemałą rolę odegrali
tu inwestorzy zagraniczni, którzy kupując za bezcen polskie przedsiębiorstwo a
wraz z nim produkcję, którą natychmiast likwidowano, stwarzali rynek zbytu dla
swych wytwarzanych za granicą wyrobów. W ten sposób sprywatyzowana została
polska elektronika zatrudniająca ponad 200 tys. wysokokwalifikowanych
pracowników, w znacznej części wykształconych za granicą. Importowane
urządzenia zostały sprzedane za bezcen, hale produkcyjne przebudowano na
banki a polski rynek stanął otworem dla zagranicznej elektroniki.
Podobny los spotkał polski przemysł samochodowy, traktorowy, stoczniowy,
produkcję lokomotyw i urządzeń kolejowych, obrabiarek sterowanych numerycznie
itp.
W elektronice zlikwidowano większość
fabryk elektroniki profesjonalnej i sprzętu telekomunikacyjnego. Zlikwidowano
trzy największe fabryki w kraju i jedną z największych w Europie. W ich miejsce
powstały małe zakłady usługowe.
W przemyśle budowy maszyn
zlikwidowano fabryki budowy maszyn górniczych, włókienniczych i rolniczych.
W przemyśle włókienniczym –
zlikwidowano przędzalnie i tkalnie produkujące wyroby bawełniane i wełniane,
lniarskie i jedwabne.
Nie ostał się także polski przemysł
zbrojeniowy. Dziesięciokrotnie spadła liczba pracowników, zaś jego miejsce w
świecie pod względem produkcji przesunęło się z ósmego na
osiemnaste.
Największego spustoszenia dokonała
nieprzemyślana prywatyzacja w przemyśle wysokiej techniki, a więc tam, gdzie z
punktu widzenia wymogów fazy postindustrialnej zmiany powinny być dokonywane z
największą ostrożnością. Na 142 zakłady wysokiej techniki zbudowane w przemyśle
PRL zlikwidowano aż 77, a więc ponad połowę, w tym z punktu widzenia utraconych
miejsc pracy, najwięcej w elektronice. Było to działanie bez precedensu, nie
odnotowane w jakimkolwiek kraju wysoko uprzemysłowionym, gdzie
przy przechodzeniu z fazy industrialnej do postindustrialnej likwidowano
zakłady przemysłowe w górnictwie, hutnictwie, przemyśle ciężkim, materiało- i
energochłonne, zanieczyszczające środowisko naturalne, a nie przedsiębiorstwa o
wysokiej technice, przyjazne środowisku naturalnemu,
materiało- i energooszczędne.
W efekcie najwięcej majątku
produkcyjnego utraciły: elektroniczny (trzy czwarte) i informatyczny
(70%).
Całkowicie zlikwidowano przemysł
stoczniowy w który tylko w latach siedemdziesiątych zainwestowano około 2 mld
zł, w rezultacie należał on do najnowocześniejszych w Europie i np. w
porównaniu z niemieckim przemysłem stoczniowym miał znacznie niższe koszty
produkcji. Tymczasem dziś, po ćwierćwieczu od tamtych przemian, niemiecki
przemysł stoczniowy ma pełen portfel zamówień, został w międzyczasie
rozbudowany i stanowi ważną dziedzinę gospodarki niemieckiej, a polskiego
przemysłu stoczniowego nie ma, choć przed rozpoczęciem procesu transformacji i
prywatyzacji przemysł stoczniowy Niemiec był, zwłaszcza pod względem kosztów
produkcji i nowoczesności, daleko w tyle za polskim. Jak to się mogło stać?
Dla odmiany, likwidacji oparły się
przemysły materiałochłonne, zwłaszcza przemysł celulozowo-papierniczy,
kopalnictwo rud metali, przemysł zagospodarowania odpadów, przemysł gumowy,
energetyka, kopalnictwo ropy i gazu, przemysł przetwórstwa paliw. Przyczyną był
brak zainteresowania zarówno ze strony inwestorów zagranicznych, jak też ze
strony prywatnych inwestorów krajowych, efektywność inwestowania w tych
branżach była bowiem niska.
Reasumując, polską politykę
transformacyjną, której głównym narzędziem była prywatyzacja, uznać należy jako
błędną. Przeprowadzona została ona pospiesznie, bez jasnych kryteriów
pozwalających na jej ocenę. Podstawowymi narzędziami przemian okazały się
narzędzia finansowe: kurs walutowy, podatki, bariery para- i pozataryfowe,
ustalane pochopnie, nieprzemyślane, a często wręcz błędne. Utracono wtedy z
pola widzenia głębsze przemiany systemowe zachodzące w gospodarce Stanów
Zjednoczonych i krajów zachodnioeuropejskich, w tym zwłaszcza
zastępowanie fazy industrialnej fazą postindustrialną.
Likwidując bezmyślnie wszystkie
enklawy przemysłu nowej techniki, zwłaszcza elektronikę i przemysł
informatyczny Polska wypadła z międzynarodowej rywalizacji o zdobywanie nowych
rynków. Prywatyzacja przez likwidację nie oznaczała bowiem nic więcej, jak
wylewanie dziecka z kąpielą.
- Kryteria rozwoju gospodarki postindustrialnej
Faza postindustrialna współczesnego
kapitalizmu ma charakter interdyscyplinarny. Dotyczy ona bowiem nie tylko
gospodarki, lecz także nauki i techniki, polityki i kultury. Wszystkie te
dziedziny stają się wzajemnie powiązane i to nie tylko w obrębie poszczególnych
krajów, lecz także globalnie, co należy rozumieć jako wzajemne przenikanie
nowych myśli, rozwiązań technicznych i naukowych.
Aby jednak uczestniczyć w tym
procesie, kraje, a wraz z nimi różne dziedziny gospodarki, nauki, techniki
muszą spełnić określone wymogi. Struktura gospodarek
uczestniczących w rozwoju postindustrialnym musi być przede
wszystkim komplementarna, a więc wzajemnie uzupełniająca się, ale nie w rozumieniu
typowym dla fazy industrialnej, ale całkowicie odmiennym. W fazie industrialnej
kraje uzupełniały się rozwijając najpierw różne działy przemysłu, potem zaś –
produkcję różnych wyrobów. Przy pomocy handlu zagranicznego, a także kooperacji
produkcji dokonywały wzajemnej wymiany produkowanych wyrobów dzięki czemu mogły
rozwijać się bez większych kolizji.
W fazie postindustrialnej ten typ
międzynarodowego podziału pracy przestaje być wystarczający. Główny ciężar
współpracy międzynarodowej przenosi się na dziedziny kreujące rozwój i to nie
tylko gospodarczy. Należą do nich zwłaszcza nauka i technika. Oznacza to, że
miejsce pracy i kapitału materialnego (a więc maszyn i narzędzi, budynków,
środków transportu) zajmuje wiedza i kapitał niematerialny.
Nie znaczy to jednak wcale, że
funkcje zakładów przemysłowych zaczynają pełnić pracownie naukowe wyposażone w
książki i komputery, a o dynamice dochodu narodowego nie decyduje rozwój
produkcji przemysłowej lecz usług niematerialnych, w tym zwłaszcza rozwój nauki
i techniki. Takie rozumienie fazy postindustrialnej ma charakter uproszczony,
żeby nie powiedzieć wulgarny. Bez względu na fazę rozwoju współczesnego
kapitalizmu świat nie obejdzie się bez elektroniki i teleinformatyki,
telewizorów i radioodbiorników, samochodów i samolotów. Produkty te może
wytworzyć jedynie przemysł. Naukowcy i technicy mogą je
zaprogramować i skonstruować.
Przejście z fazy industrialnej do
postindustrialnej nie polega więc na tym, że likwiduje się przemysł, a w jego
miejsce rozwija się usługi, lecz na tym, że przemysłowi nadaje się inny
charakter, staje się on nośnikiem nowoczesności. Maszyny stają się niezawodne,
sterowane są komputerowo, nie zanieczyszczają środowiska naturalnego, zużywają
mało energii, są lekkie ale wytrzymałe. W tym kierunku podąża wyścig
konkurencyjny między przedsiębiorstwami, krajami, regionami gospodarczymi.
Wymusza on i przyspiesza postęp naukowo-techniczny, który staje się dominującym
czynnikiem decydującym o sukcesie i pozycji konkurencyjnej przemysłu.
Tak w ostatnim ćwierćwieczu postąpiły
nie tylko Stany Zjednoczone i Japonia, Chiny, Korea Południowa i Indie lecz
także Niemcy i pozostałe kraje zachodnio-europejskie. Jedne zrobiły to lepiej,
inne gorzej. Wszystkie jednak zorientowały swój przemysł pod kątem wymogów
postindustrialnej fazy rozwoju.
Szczególnie wzorcowo uczyniły to
Niemcy. Produkcja wielkich przedsiębiorstw zatrudniających 500 i więcej osób
stanowi w tym kraju ponad połowę całkowitej produkcji przemysłowej, choć liczba
małych i średnich przedsiębiorstw wynosi około 3 miliony, co stanowi 99,7%
ogólnej liczby niemieckich przedsiębiorstw. To nie małe i średnie
przedsiębiorstwa decydują więc o pozycji Niemiec w gospodarce światowej lecz
zakłady wielkie. Zatrudniają one ponad połowę wszystkich pracowników, w
zakładach tych również ponad 50% całkowitej działalności Niemiec stanowi
produkcja.
W ciągu ostatniego ćwierćwiecza
Niemcy nie likwidowały przedsiębiorstw wielkich, nie starały się również
dzielić ich na małe zakłady, lecz skierowały główną uwagę przemysłu na
modernizację technologiczną poprzez rozwój własnych ośrodków
badawczo-rozwojowych bądź też kooperację zarówno w obrębie Unii Europejskiej,
jak też poza nią. Część produkcji wymagała reorientacji strukturalnej pod kątem
dopasowania do popytu, a także najnowszych trendów w
gospodarce światowej.
W odróżnieniu od Polski w polityce
przemysłowej Niemcy położyły akcent na koncentrację kapitału, wzmocnienie
przedsiębiorstw najsilniejszych, by jako korporacje transnarodowe miały
zapewnioną przewagę w konkurencji na rynku światowym,. Przykładem może być
przemysł samochodowy, który został zmodernizowany i wzmocniony kapitałowo,
przez co zaczął z powodzeniem rywalizować z producentami japońskimi
i amerykańskimi. Podobna uwaga dotyczy elektroniki, teleinformatyki i wielu
innych branż.
Jak dotychczas, faza postindustrialna
nie przyniosła w Europie a także w innych państwach absolutnego spadku
produkcji przemysłowej, wręcz przeciwnie wartość i wolumen produkcji
przemysłowej wzrosły.
Nastąpiły jedynie przesunięcia pracowników zatrudnionych z przemysłu do innych
działów gospodarki, zwłaszcza do usług. Przyczyną był znacznie szybszy wzrost
wydajności pracy w przemyśle niż np. w usługach. W efekcie wzrost produkcji
przemysłowej był skutkiem wzrostu wydajności pracy przy zmniejszonym
zatrudnieniu.
Innymi słowy, wchodzenie w fazę
postindustrialną znajduje odzwierciedlenie w
dezindustrializacji rynku pracy, a więc w zmniejszaniu się udziału pracowników
zatrudnionych w przemyśle w przyroście produkcji przemysłowej w porównaniu z
udziałem pracowników zatrudnionych w innych działach gospodarki. Równocześnie
nie zachodzi jednak dezindustrializacja produkcji przemysłowej, które stale się
zwiększa. Nic nie wskazuje na to, by przemysł przestał być jedynym producentem
dóbr zaspokajającym masowe potrzeby ludności. Ani usługi, ani rolnictwo, ani
inne działy gospodarki zastąpić go nie mogą.
Zwiększanie się udziału usług w
produkcie krajowym brutto jest głównie następstwem niezwykle szybkiego wzrostu
udziału usług finansowych, co traktowane jest jako swego rodzaju ekstrawagancja
rozwojowa, zniekształcająca strukturę tworzenia dochodu narodowego, nietrwała,
trudna do kształtowania, narażająca nie tylko gospodarki narodowe lecz także
międzynarodową i gospodarkę światową, jako całość na zakłócenia, a
nawet kryzysy, czego przykładem był kryzys finansowy 2007 roku.
Tak rozumianym przekształceniom
strukturalnym w postindustrialnej fazie kapitalizmu towarzyszą równoczesne
zmiany w krajach rozwijających, określanych dotychczas jako kraje słabo
rozwinięte. Przykładem mogą być Chiny, Indie, Brazylia, Argentyna, Korea
Południowa i inne. To do tych krajów „wędrują” niektóre rodzaje
produkcji przemysłowej zlokalizowane dotychczas w krajach rozwiniętych
gospodarczo. Przyczyny są różne, od niższych kosztów produkcji począwszy (ze
względu na niższe koszty pracy), a na zanieczyszczeniu środowiska –
skończywszy.
Jednocześnie w krajach wysoko
uprzemysłowionych wzrost udziału usług w tworzeniu dochodu narodowego nie
oznacza, że następuje to kosztem produkcji przemysłowej, wręcz przeciwnie,
usługi stają się istotnym czynnikiem wzrostu produkcji przemysłowej,
przeplatając się wzajemnie. Bez zwiększania się roli usług niemożliwa byłaby
ekspansja produkcji przemysłowej; usługi stają się podstawowym czynnikiem
promocji sprzedaży wyrobów przemysłowych. Bez usług fabrycznych nie możliwa
byłaby naprawa tych wyrobów. Nie mogą tych funkcji spełniać tradycyjne
warsztaty rzemieślnicze, nie mają one odpowiednich, wysokokwalifikowanych kadr,
nie mają odpowiedniego wyposażenia technicznego, a zwłaszcza urządzeń
diagnostycznych, części zamiennych itp.
Podobnie następuje integracja
produkcji przemysłowej z usługami naukowo-technicznymi. Ośrodki badawcze
lokalizuje się przeważnie blisko produkcji, zatrudniając fachowców dobrze
znających warunki produkcji, parametry techniczne wytwarzanych wyrobów, ich
dodatnie i ujemne strony. Tylko wtedy można zaprogramować
postęp techniczny pod kątem potrzeb produkcyjnych.
Nic więc dziwnego, że busolą
współczesnego rozwoju jest stwierdzenie, iż tylko taki kraj, który ma przemysł
zintegrowany z zapleczem naukowo-technicznym ma szanse na zajęcie liczącego się
miejsca w gospodarce światowej. Tradycyjnie rozumiane usługi mają zapewnić
krajowi jedynie trwale miejsce jako skansenowi. Dotyczy to nie tylko usług
turystycznych, ubezpieczeniowych, prawnych, kulturalnych, reklamowych,
księgowych, lecz także wszechobecnych usług finansowych.
- Wnioski dla Polski
Rozpoczynając 25 lat temu proces
transformacji systemowej Polska straciła niepowtarzalną szansę znalezienia się
w czołówce krajów o gospodarce postindustrialnej. Wystarczyło dokonać selekcji
przemysłu na ten który można przystosować do wymogów fazy postindustrialnej i
ten który powinien zostać zlikwidowany.
W pierwszym przypadku chodziło o
przemysł, który wymagał wprawdzie modernizacji technologicznej ale stwarzał
możliwości rozwoju produkcji nowoczesnej dopasowanej do wymogów rynku fazy
postindustrialnej. Do grupy tej należała produkcja posiadająca rozwinięte
zaplecze naukowo-badawcze, kooperująca z zagranicą, znajdująca zbyt na rynku.
Dotyczyło to zwłaszcza elektroniki, informatyki, przemysłu stoczniowego i
dziesiątków innych rodzajów produkcji. Przemysły te należało chronić przed
skutkami szokowej polityki finansowej Balcerowicza. Ich prywatyzacja, w tym
zwłaszcza sprzedaż kapitałowi zagranicznemu powinna być obwarowana
koniecznością modernizacji technologicznej i zakazem likwidacji tego przemysłu.
W drugim przypadku chodziło o
produkcję schodzącą z rynku ze względu np. na ochronę środowiska naturalnego,
wysoką energo- i materiałochłonność produkcji itp., trudną do modernizacji itp.
Prywatyzacji mogła w tym przypadku towarzyszyć likwidacja
dotychczasowej i rozwój zupełnie nowej produkcji. Dotyczyło to np.
budowy domów w oparciu o technologię wielkiej płyty. Zamiast likwidacji
wszystkich kilkudziesięciu fabryk tego typu należało technologię tę zmodernizować
przede wszystkim pod kątem ocieplania mieszkań, tak jak to uczyniły inne kraje
stosujące tę technologię.
W procesie transformacji popełniono
również kilka innych błędów, w tym zwłaszcza likwidację wszystkich wielkich
przedsiębiorstw zamiast przekształcenia przynajmniej części z
nich w wielkie korporacje o zasięgu międzynarodowym. Dotyczyło to przede
wszystkim wielkiej huty „Katowice”, która miała szanse, by stać się centralną
inwestycją w tej części Europy. Istniały wielkie szanse, by Polska stała się
wielkim producentem samochodów osobowych, samochodów rolniczych czy też
autobusów. W tym celu należało rozwinąć współpracę naukowo-techniczną z jedną
z wiodących firm europejskich, tak, jak to uczynili Czesi, czy nawet Rumuni.
Aby stało się to możliwe należało
zainwestować w rozwój badań naukowo-technicznych zamiast zlikwidowania
wszystkich ośrodków tego typu w kraju. Całkowitą pomyłką transformacyjną było
uznanie usług jako substytutu produkcji przemysłowej czego wyrazem był rozwój różnego
ich typu w miejsce likwidowanych przedsiębiorstw przemysłowych. Świadczyła
o tym także likwidacja średnich szkół zawodowych i wyraźne ograniczenie zakresu
działania politechnik; miały być one zbędne w sytuacji, gdy w miejsce produkcji
przemysłowej rozwijane były usługi.